piątek, 28 grudnia 2018

Rewizyta

    W październiku przez pewien czas mieszkali u nas nasi przyjaciele, którzy nie zdążyli z kapitalnym remontem... Dziś są naszymi sąsiadami.
Zaproponowaliśmy im aby te dwa,trzy tygodnie byli u nas,ponieważ spodziewali się dziecka.
Przyszła mama musiałaby w innym wypadku zamieszkać 70km od domu...
Oliwka przyszła na świat kilka dni po tym jak zamieszkali u siebie:))
Dziś idziemy na sąsiedzką kolację.
 
Kocyk z myślą o Oliwce powstał jeszcze w listopadzie:) 
 
Mam nadzieję,że przypadnie do gustu mamie i córeczce💖




poniedziałek, 17 grudnia 2018

Do przodu...

     Nie jestem w stanie policzyć ile razy próbowałam pisać tego posta...
To był ciężki rok...chociaż właściwie były to ciężkie ponad dwa lata..Jeszcze do niedawna marzyłam, aby można było cofnąć czas...ale go nigdy nie można zmienić,cofnąć...
Przez moje życie i dom przeszło tornado...

    Dzięki huraganowi, który przeszedł przez dom zyskałam nową kuchnię...od maja do sierpnia mieszkaliśmy na gruzowisku:))
 Ale to akuratnie wyszło nam na dobre.
    W sierpniu po wielu miesiącach cierpień umarł mój teściu... Najbardziej w tym czasie wzruszał mnie widok mojego męża,który tak czule i wspaniale się nim opiekował.
    Zawsze wiedziałam ,że mam cudownego, mądrego i  bardzo empatycznego męża. Ale te ponad dwa lata pomogły mi zrozumieć jak cudownym jest przyjacielem.
Przez moją menopauzę przeszłam prawdziwe piekło emocjonalne...dziś jest już lepiej.
To by ciężki czas dla mnie...ale też egzamin z życia  dla bliskich memu sercu...
     A życie potrafi iść swoim własnym torem,...zadziwiać nas...wprawiać w osłupienie... zabijać od wewnątrz...a na koniec jeszcze dać okrutną lekcję i wystawić rachunek.  Niestety każe słono płacić..i im bardziej się targujesz, tym więcej sobie dolicza..
     Mój mąż zawsze mówi,że dobre lekcje muszą wiele kosztować...ano muszą..tylko czemu aż tyle?
W mojej kuchni pojaśniało... A w życiu? Podobnie... Najpierw wydawało mi się ,że wszystko runęło..
Czasem miarowe oddychanie sprawiało mi niewyobrażalny ból...
Aż zaczęłam powoli dostrzegać zarys nowego...dostrzegać ludzi,którzy cichutko siedzieli obok-zawsze gotowi do potrzymania za rękę..przytulenia.
Zza rogu wyjrzał ktoś,kto zawsze chciał podejść bliżej,ale nie było okazji...albo się lękał.
Ach....nie ma co marudzić:)))
Życie jest naprawdę piękne!!
Każdy z nas jest piękny...nawet jak ktoś przestanie to dostrzegać:))
 Kochani, dziękuję,że ktoś tu mimo wszystko zaglądał...
Zdjęcia kiepskiej jakości.....z telefonu...
 Po ostatniej wycieczce do Gdańska, wpadliśmy na kawkę do Ikea...wyszliśmy z nowym stołem:)))
Ale to następnym razem:))

środa, 14 lutego 2018

Przebudzenie

     Spałam trzy dni...prawie bez przerwy...
To za sprawą grypy...Uffff..nigdy więcej!!Wczoraj leki w końcu zaczęły działać:)
Dziś mogłam już wyjść z łóżka. A tu takie piękne słoneczko mnie przywitało...
Zrobiło się tak wiosennie...mimo,że lawenda może bardziej kwiat lata:))
 Lawenda i świecznik to dwa z wielu prezentów, jakie ostatnio dostałam od mojej kochanej Asieńki:))Dziękuję ci kochana💕
Już mi się zachciało ogrodu...
Ale na to trzeba akuratnie jeszcze trochę poczekać...ale myślę ,że już niedługo..
Na razie oprócz kwiatów ciętych,które kocham- naklejam lawendę na meble...
Koleżanka męża z pracy-Sylwia- postanowiła zmienić kolor szafek...z ciemnych...
I poprosiła ,aby na niektórych były małe gałązki lawendy...Kuchnia ogromna,więc do wiosny mam co robić:)))
Sylwia z mężem są  także właścicielami Wiejskiej Przystani  .....i malując dla niej szafki przypomniało mi się ,że jakiś czas temu wykonywałam dla nich kilka rzeczy:)
Zmieniałam wygląd stolika..
Kilka szyldów:

 
 
I było jeszcze ....okno:)
 i efekt końcowy:

  Do okna jest zrobiona półka...na lawendę:)
 Na koniec dodałam z tyłu siatkę hodowlaną...no i szyld:)
 
Jak widać lawenda jest prawdziwą miłością Sylwii...ale czy można się jej dziwić?

środa, 31 stycznia 2018

Jeszcze kilka..

    To już chyba ostatnie zaległości z zeszłego roku szyldowego.
Stos szyldów dla Lucynki:
To były prawdziwe maleństwa...dla porównania...z ptasim mleczkiem😊
plus:
Dla Beatki:
 Dla Izy:
I jeszcze jeden zestaw....
Dla Gosi...
To była długa historia.. Gosia miała do mnie ogromną cierpliwość...kazałam na siebie strasznie długo czekać...miało to związek z moimi przygodami z chirurgią stomatologiczną...które spowodowały moją niedyspozycję..
A potem skleroza:))
 szyldy z taśmą dwustronną:
oraz dwustronny szyld do zawieszenia na drzwiach:
 
Gdy szyldy były gotowe-poprosiłam o adres do przesyłki ....i okazało się ,że Gosia mieszka kilka ulic ode mnie:)))...i to akuratnie obok domku,który mieliśmy kupić 15 lat temu:))💗
Ale świat jest mały.
Gosiu jeszcze raz dziękuję za cierpliwość:) 

❉❉❉❉❉❉❉❉

I na koniec szyldy do jednej z warszawskich szkół:
W sobotę zaczęliśmy z mężem prace ogrodowe...przycinka winogrona....to ostatni dzwonek...i drzew:)
Oby do wiosny:)

niedziela, 28 stycznia 2018

Stare-nowe

    Pamiętam swoje podekscytowanie,kiedy 15 lat temu czekaliśmy na decyzję w sprawie kupna naszego domu....
Czekaliśmy pełni obaw..czy będzie go na nas stać, czy wystarczy nam funduszy,czy zdążymy sprzedać swoje poddasze.
Pamiętam ,że czekając na naradę rodzinną synów byłej właścicielki...spytałam męża ze strachem..dlaczego nie chcą sprzedać nam naszego domu:)))))
     Dziś jak obserwuję Sandrę..młodą żonę i mamę dwóch cudnych dziewczynek, która na dniach stała się właścicielką swojego pierwszego dwupokojowego mieszkanka....wspomnienia wróciły..
    Mieszkanko nie pierwszej młodości...a funduszy na remont niewiele...
Cieszę się ,że miałam mały udział w remoncie ...na pierwszy plan poszedł akuratnie przedpokój..
 Jak widać..późne lata 80-te:)
 I w trakcie zmian..
 Na pierwszy ogień poszła boazeria...potem drzwi..tapety..


  Drzwi przed malowaniem było sosnowe...takie jak od strony klatki schodowej..{widok na żółtą kuchnię}Koszt remontu przedpokoju to około 150zł

i zmiany...
 Oprócz małego budżetu goni nas też czas...Sandra chciałaby jak najszybciej tu zamieszkać..to będzie ich pierwsze samodzielne mieszkanie:)
w ten sam dzień pomalowałyśmy na raz też pokoje..Oba tym samym kolorem..bardzo jasny szary. 
Pokój dziewczynek..widok z korytarza..
 
te plamy na ścianach to cień starej lampy...zdjęcia robione późnym wieczorem...wszystkie telefonem
Salon wcześniej miał żywy kolor...oj bardzo żywy...czerwień flamenco:))
Tu fragmenty ścian przed gruntowaniem..
i zdjęcie wieczorne...po pierwszym malowaniu..
widok na przedpokój..
 
To był szalony dzień...jak wróciłam do domu późnym wieczorem..usiadłam w tych brudnych, roboczych ciuchach..i nie miałam siły nawet się wykąpać..hihihi...ale radość Sandry to najlepsza zapłata...wciąż wszystkiego dotykała, cieszyła się...
A ileż ja się nasłuchałam komplementów:)))) To chyba był remont też mojego zbolałego ego:)))
Dziś wiszą nowe lampy

Na dzień dzisiejszy pomalowałyśmy też kuchnię...
 Pokoje pomalowane drugą warstwą ..
Dziewczynki testują nową sofę..
 
Kaloryfery zmienione.Jeszcze tylko łazienka..niestety tu trochę po drodze kłopotów...ale już niedługo rodzinka będzie na swoim...
A ja cieszę się razem z nim